czwartek, 30 czerwca 2016

Empyrium [1]

    Naszła mnie dziś taka refleksja, że letnie noce są czymś niemalże idealnym. Ciepłe, rześkie, tak cudownie kojące po upalnym dniu, pachnące, piękne... i niestety krótkie - stąd ich niepełna perfekcyjność. Czasem dopiero co zrobiło się ciemno, a za chwilę niebo po drugiej stronie świata zaczyna się przejaśniać porannym blaskiem. Nie macie takiego wrażenia? Ciężko się przez to nacieszyć taką nocą, bo ledwie przychodzi, a już odchodzi. Ale może tak to jest w życiu, że im coś cenniejsze, tym trudniej to zdobyć i trudniej się tym nasycić?
     Letnie noce uwielbiam chyba najbardziej, bo choć krótkie, są niezwykle przystępne przez swoje ciepło. Uwielbiam siedzieć przy otwartym oknie i cokolwiek bym nie robił, czuć odwiedzający mnie co chwilę w rześkich powiewach wiatru zapach lata (w mieście niestety doprawiony przemysłowym syfem ;) ). Tak jest właśnie teraz, w chwili gdy piszę te słowa. I coś jeszcze jest - wspaniała, nastrojowa muzyka, która jak ulał pasuje do rzeczonych okoliczności. Panie i Panowie, przed Wami Empyrium.

sobota, 11 czerwca 2016

Arctic Plateau [1]

       Czy znacie jakieś piosenki dedykowane muzyce? Nie tylko piękne tak, że słuchając ich nie można wyjść z zachwytu nad tą formą sztuki, ale po prostu o niej mówiące. Bezpośrednio o niej przypominające. Bo jakby się tak zastanowić, samo słowo "muzyka" w tytułach piosenek tudzież albumów (nomen omen muzycznych ;) ) występuje jakoś wyjątkowo rzadko. Nie macie takiego wrażenia? Wiadomo, wokół tyle rzeczy, o których można grać i śpiewać (albo tylko grać), mniej lub bardziej wzniosłych...  I choć jest w każdej piosence, to jednak zazwyczaj zdaje się być muzyka zapomniana, jakby przeoczona... Dzisiejszej nocy zapraszam na krótkie spotkanie z Arctic Plateau, które będzie takim drobnym jej uhonorowaniem. Bez jednak patetycznych hymnów pochwalnych, fanfar i coraz to bardziej wyszukanych epitetów - a zaledwie jedna, prosta, nieco zagadkowa piosenka, w dodatku traktująca też o paru innych rzeczach. Jak sami się jednak przekonacie, bardzo warta uwagi.

czwartek, 2 czerwca 2016

Les Discrets [1]

       Dawniej lubiłem francuski, dziś, prawdę mówiąc, jakoś niespecjalnie mnie porywa. Od razu sprostuję, że nigdy się go nie uczyłem. Podobnie (myślałem sobie) będzie z francuską muzyką, dość specyficzną zresztą; większość tego, co słucham, wywodzi się albo ze Szwecji i Finlandii, albo Niemiec, albo Stanów Zjednoczonych, albo - oczywiście - Polski. Francja w tym zestawieniu prawie się nie pojawiała. Nikogo nie zaskoczę, bo wszyscy pewnie już się domyślają, do czego to zmierza - otóż w pewnym momencie trafiłem na grupę kilku naprawdę interesujących francuskich wykonawców, oscylujących ze swoją twórczością na szerokich i niezwykle różnorodnych pograniczach rocka i metalu. I wnoszących do tej pięknej muzyki odrobinę francuskiej finezji i prawdziwie francuskiego romantyzmu. Wiecie, takiego czegoś, czego czasem na próżno szukać w muzyce, przykładowo, skandynawskiej (bądź co bądź genialnej według mnie). Dziś właśnie chciałbym przedstawić Wam jednego z tych wykonawców, świetnie łączącego mroki melancholii i rocka z wspomnianą nutą typowego dla Francji romantyzmu. Panie i Panowie, przed Wami formacja Les Discrets.