Naszła mnie dziś taka refleksja, że letnie noce są czymś niemalże idealnym. Ciepłe, rześkie, tak cudownie kojące po upalnym dniu, pachnące, piękne... i niestety krótkie - stąd ich niepełna perfekcyjność. Czasem dopiero co zrobiło się ciemno, a za chwilę niebo po drugiej stronie świata zaczyna się przejaśniać porannym blaskiem. Nie macie takiego wrażenia? Ciężko się przez to nacieszyć taką nocą, bo ledwie przychodzi, a już odchodzi. Ale może tak to jest w życiu, że im coś cenniejsze, tym trudniej to zdobyć i trudniej się tym nasycić?
Letnie noce uwielbiam chyba najbardziej, bo choć krótkie, są niezwykle przystępne przez swoje ciepło. Uwielbiam siedzieć przy otwartym oknie i cokolwiek bym nie robił, czuć odwiedzający mnie co chwilę w rześkich powiewach wiatru zapach lata (w mieście niestety doprawiony przemysłowym syfem ;) ). Tak jest właśnie teraz, w chwili gdy piszę te słowa. I coś jeszcze jest - wspaniała, nastrojowa muzyka, która jak ulał pasuje do rzeczonych okoliczności. Panie i Panowie, przed Wami Empyrium.